Ślub to jeden z najważniejszych dni w życiu. Chcemy w ten dzień wyglądać i czuć się wyjątkowo. Wiele par przed ślubem, aby poprawić swoją sylwetkę oraz samopoczucie, zaczyna się odchudzać, regularnie ćwiczyć i przestrzegać restrykcyjnych diet. Uważam, że jeśli tylko treningi czy diety są rozsądne i sprawiają nam przyjemność, to jest to jak najbardziej pozytywny „skutek uboczny” ślubnych przygotowań.
Dla mnie przygotowania do ślubu okazały się dodatkową motywacją, aby do swojego codziennego życia przemycić więcej aktywności fizycznej. W moim przypadku celem nie jest utrata dodatkowych kilogramów (matka natura obdarzyła mnie dość szczupłą sylwetką i brakiem tendencji do tycia), a wzmocnienie kondycji i nabranie większej witalności. Przede mną intensywny rok ślubnych przygotowań, w tym realizacja kursu tańca, a następnie przyjęcie weselne, które mam nadzieję będzie trwało do białego rana i wymagało niespożytej energii 😉
Tak więc, od pewnego czasu udaje mi się przemycić do mojego tygodniowego planu coraz więcej sportowych zajęć. Czytają ten tekst moje koleżanki z liceum, czy studiów ze zdziwieniem pewnie przecierają oczy :D, bo nigdy nie byłam miłośnikiem aktywności ruchowej. Z wiekiem jednak preferencje się zmieniają ;), a na każdym z etapów życia mamy inne potrzeby. Poza tym, to już nie zorganizowane lekcje wychowania fizycznego z narzuconymi ćwiczeniami w grupie. Odkryłam, że przyjemność sprawiają mi przede wszystkim sporty indywidualne, a ćwiczenia lubię wykonywać w samotności, ewentualnie z moim partnerem – Panem B 😉
W pierwszej kolejności odkurzyłam więc moje stare rolki. Jest to świetny zamiennik jazdy na łyżwach, którą od kilku sezonów uprawiamy z B. dość regularnie w okresie zimowym. Lodowisko to miejsce, gdzie rozpoczęła się nasza znajomość, mamy więc do tej aktywności fizycznej spory sentyment 😉
Oprócz jazdy na rolach wprowadziłam też do swojego tygodniowego kalendarza kilka sesji z ćwiczeniami zaczerpniętymi z YouTube. Uwielbiam zajęcia z Szymonem Gasiem i Kaśką Kępką np. ten set, a ostatnio również trening brzucha.
Po całym dniu za biurkiem, kiedy moje plecy odmawiają posłuszeństwa, wykonuję zaś relaksujący zestaw ćwiczeń Małgosi Mostowskiej. Za każdym razem przynosi natychmiastową ulgę. Bardzo polecam.
Jazda na rolkach i ćwiczenia to czas wyłącznie dla mnie, w którym nie towarzyszą mi żadne inne osoby. W przypadku tych aktywności jest to rozwiązanie idealne. Od kilku tygodni poszerzyłam jednak grafik swoich zajęć sportowych o jogging. B zaproponował, abym dołączyła do jego wieczornych przebieżek. Udaliśmy się więc do Decathlonu, gdzie zakupiliśmy taki sam model butów do biegania (nic tak nie motywuje kobiety do działania jak nowa para butów ☺) i rozpoczęliśmy nasze wspólne treningi, które okazały się strzałem w „10”. Wspólne bieganie przede wszystkim wzajemnie nas motywuje, jest kolejnym wspólnym doświadczeniem i pretekstem do wygospodarowania kilku momentów w ciągu tygodnia, które możemy spędzić razem. Wg mnie takie wspólne wykonywanie codziennych czynności jest bardzo ważne w związku. Oprócz biegania, od czasu do czasu do naszych grafików udaje nam się przemycić mecze badmintona. Oboje uwielbiamy te nasze zacięte wymiany lotką 😉 toczące się na osiedlowym podwórku.
Aktywność fizyczna, do której impulsem były ślubne przygotowania, paradoksalnie okazała się też bardzo fajną odskocznią od gorączki ślubnych przygotowań i codziennego harmideru. Kiedy np. ubieram buty do biegania i rozpoczynam swój trucht, moją głowę zaprząta tylko jedna myśl – dobiec do wyznaczonego punktu trasy. Jest to cudowny reset, bo przecież nie samym ślubem człowiek żyje 😉 Warto więc korzystając z motywacji „schudnę przed ślubem”, „zadbam o kondycję na wesele” poszukać aktywności fizycznych, które sprawią nam przyjemność, staną się naszym zdrowym, dobrym nawykiem i być może zagoszczą w naszym życiu na dłużej niż tylko do dnia wesela 😉